Posty

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 8 - Dzień z życia obozowicza

 -"Ja chyba nie będę spała w nocy" -"Nooo, ja też nie!" -"Panie Krzyśku, czy to musiało być taka straszna historia?" Ech, te dziewczyny, pomyślałem, gdy wyszliśmy z lasu i naszym oczom ukazał się port w Sztynorcie. Rozświetlony, roztańczony, rozśpiewany port.  Idąc polną drogą przed wejściem do naszej mariny, czuć już było nocny chłód. Nad polami unosiła się mgła, komary bzyczały w najlepsze, muzyka z portu grała, jednym słowem typowe Mazury latem. -"Jak tam ekipa, fajnie było?" - zapytał Pan Piotrek -"Noooo, Pan Krzysiek opowiedział nam historię o prawdziwym zabójcy ze Sztynortu i że się z nim spotkał oko w oko!"- wykrzyknęła jedna z dziewczyn -"No to super było! -odpowiedział Pan Piotrek Wybuchnęliśmy śmiechem. -"No chodzi mi oczywiście, że super było na wycieczce a nie, że super jak Pan Krzysiek spotkał się z zabójcą"-śmiał się razem z nami Pan Piotrek Dotarliśmy na swoją keję. -"Okej, Kochani, zaraz jesteśmy na m...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 7 - Dzień z życia obozowicza

Napięta jak struna lina trzeszczała. Zastanawiałem się kto pierwszy pęknie - my czy lina? Pan Krzysiek za zakończenie zajęć o szantach udowadniał nam wyższość synchronicznego ciągnięcia liny nad chaotycznym na tzw. "pałę".  Rzeczywiście, gromkie "heeeeej raz" naszego nominowanego szantymena zagrzewało nas do walki z drużyną przeciwną, która ciągnęła linę w swoją stronę przy okrzykach ich szantymena. Po minucie, może dwóch żadna z drużyn nie była w stanie przeciągnąć liny na swoją połowę, natomiast ja czułem jak moje dłonie stają w płomieniach! -"STOOOOOOP" - krzyknął Pan Krzysiek Ufff, wszyscy rozcieraliśmy ręce piekące od szorstkiej liny. -"I co kochani, potrzebny jest szantyment i synchro?" -zapytał nasz skiper -"Noooo tak!" -"Teraz było łatwiej" -"Teraz był remis a u nich w sumie było więcej dziewczyn" Wszyscy na raz zaczęli odpowiadać na pytanie.  -"Opłuczcie sobie dłonie w zimnej wodzie, to przestaną piec...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 6 - Dzień z życia obozowicza

 Las! Prawdziwy las! Prawdziwy las masztów! Srebrne pnie masztów obrastały prawie cały północny brzeg jeziora Sztynorckiego. -"Eeeeej bez kitu..... widzicie ile tego jest??" - krzyknąłem -"O jaaaaaaa....." -westchnęła Malwina -"Wypatruj kei nr 3, tam mamy miejsca dla naszych łódek"-zwrócił się do mnie Pan Krzysiek -"Ta jest, lecę na dziób, przygotować cumę dziobową? -"A przygotuj sobie, dlaczego nie. Dziewczyny, przygotujcie odbijacze, jak zwykle dwa na lewą, dwa na prawą burtę, na razie na linii wody"-komenderował nasz Skiper. -"Marek, Grzesiek, Adam, ogarnijcie kokpit ze śmieci, zbuchtujcie nadmiarowe liny, co niepotrzebne to pod pokład. Musimy wejść "egelancko" do mariny". Załoga rzuciła się do zadań, tymczasem nasza Antilka, kierowana wprawnymi ruchami zbliżyła się do nadbrzeża, Pan Krzysiek dostrzegł keję nr 3 i przestawiając bieg w silniku jednocześnie wychylił rumpel. Jacht obrócił się rufą i powoli, majestatycznie...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 5 - Dzień z życia obozowicza

 -"Panie Krzyśku mogę się schłodzić?" - krzyknąłem -"Możesz"-odpowiedział nasz skiper. Przed chwilą zanurzył swoją nieodłączną czerwoną chustkę w wodzie i teraz wiązał ją na karku a krople wody obficie skrapiały mu twarz i brodę. Tę czerwoną chustkę nosił aby, jak sam mówił, bilans owłosienia na paszczy i głowie był wyrównany. Chodź jak wiedzieliśmy nie była to równa walka. Brody miał zdecydowanie więcej niż włosów. Sięgnąłem do rufowej bakisty i wyciągnąłem nasze podręczne wiadro z dowiązanym do uchwytu kawałkiem liny. Rzuciłem zaraz za rufą i wiadro z wolna wypełniło się wodą. Wybieranie pełnego wiadra już nie było takie łatwe ale dałem radę. Uginając się pod jego ciężarem uniosłem wiadro nad głowę iiiiiii .... chlusnąłem całą zawartością na głowę! -"Brrrrrrr, ale faaaajnie, jak przyjemnie" Rzeczywiście w popołudniowym upale wiadro chłodnej wody z jeziora wylany na łepetynę robiło robotę! Już za chwilą większość osób na jachtach poszło w moje ślady i wok...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 4 - Dzień z życia obozowicza

-"Dobra słuchajcie, zbliżamy się do mostu, więc musimy położyć maszt. Pamiętacie co trzeba zrobić?" - Pan Krzysiek jak zwykle przed trudnym manewrem zebrał nasz wszystkich w kokpicie. -"Tak, ostrzymy do wiatru, kataryna, zrzucamy żagle, i kładziemy maszt" - rzuciłem, "co to za problem po kilku dniach ćwiczeń położyć maszt?"-dodałem -"Najpierw odepnij bom mądralo"-zaśmiała się Julka -"No tak, najpierw bom" -mruknąłem. -"Okej, a zatem, azaliż, jednakowoż:  Grzesiek ostrz już do wiatru. Adam odpal katarynkę. Malwina jak tylko będziemy pod wiatr, przejmujesz ster i na minimalnych płyniesz pod wiatr. Następnie zwijamy foka, potem zrzucamy grota. Staszek z Markiem ściągacie bom, potem zawleczka na bramie i pomagacie kłaść. Julka i Zosia pamiętajcie kontrolować każda swoją burtę czy wanty i fały się nie plączą. Przed samym położeniem, odknagujcie jeszcze fał rolera foka. Wszystko jasne?" -Nasz skiper z ogromną dozą cierpliwości tłuma...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 3 - Dzień z życia obozowicza

-„Ej kurde wiatr się skończył”- zauważył Marek -„ooo przyjemnie, cieplutko” – krzyknęła któraś z dziewczyn z dziobu -„Dobra paskudy, co robimy. Drugie śniadanie czy plażing” – zapytał pan Krzysiek -„Najpierw drugie śniadanie a potem plażing” – odpowiedziałem za wszystkich. -„W takim razie przygotować się do zrzucenia foka” -„Jest przygotować się do zrzucenia foka” -„Fok precz” Grzesiek, jeden z szotmenów puścił linę, którą trzymał a Adam zaczął bardzo szybko ściągać fał rolera i przedni żagiel zniknął w oka mgnieniu. -„Staszek, przygotuj silnik do odpalenia. Przygotować się do zrzucenia grota” I już po chwili katarynka pokładowa rozdarła ciszę dymiąc spalinami. Malwina i Julka wskoczyły pod pokład przez przednią jaskółkę krzycząc, że ogarną owoce, Marek już wyciągał ciacha na talerz. Nasza Antilka zacumowała pomiędzy szuwarami na pięknej, piaszczystej płyciźnie a już po chwili wszyscy chrupaliśmy jabłka i herbatniki. Pięć minut później wskakiwaliśmy do orzeźwi...

Sail Camp Sztuka - Micro Blog - Część 2 - Dzień z życia obozowicza

Ding… ding…ding Jak w każdy poranek, obudził mnie dźwięk szekli fału grota uderzające o maszt. Już wiem co to szekla, fał i grot – od kilku dni jestem na obozie żeglarskim razem z kumplem. -„Za 5 minut zbiórka na rozruch poranny” – woła nasz skiper Ta, rozruch poranny… tak jakby nie mogli tego nazwać po prostu gimnastyka… nie lubię.. – myślę sobie. Gdzie biegniemy? Do bunkrów? Na Mazurach są bunkry?? I będzie można tam wejść? Wczoraj to dziewczyny się cieszyły, cała plaża dla nas i jakieś jogi mieliśmy czy inne bzdury. Dobrze, że te bunkry dzisiaj, hyhy. Ale potem będzie jeszcze fajniej, apel poranny, podnoszenie bandery, może dzisiaj ja będę bił szklanki? Śniadanie na pokładzie – paróweczki, kanapeczki, ogóreczek, herbatka, pomidorek… ej, czyja dzisiaj kolej na mycie garów? Ja nastawiłem parówki i kroiłem ogórki i pomidory! No, dobrze, dzisiaj wachtę kambuzową obejmują Grzesiek i Adam. -„Przygotować cumę rufową do oddania”- woła skiper Wypływamy. Przez te kilka dni...